akrew 

Jestem tylko kimś tam. Nie znaczę zbyt wiele.

3930 posts 56 followers 43 following

Postanowiłam wyjść z domu. Liczyłam na rower, ale tak wieje, że pewnie po pierwszych metrach na ścieżce rowerowej wylądowałabym w mokrej i zimnej Wiśle. Zapytałam czy chce iść się przejść ze mną. Zapytałam tylko z grzeczności, bo przecież jestem miła, liczyłam, że powie, że nie, chciałam być sama. Szedł za mną całą drogę. Nie koło mnie, nie przede mną ale za mną. Okropne uczucie, czułam się spięta z myślą w głowie czy nie idę za szybko i nie jest to niegrzeczne i czy nie denerwuje go znowu, że mam słuchawkę w uchu. I przypadkiem nie słucham nierozmów. 

Dotarłam na wzgórze, które bardzo lubię. Wytrzymał tu ze mną tylko niespełna dwadzieścia minut. Może nie ze mną, ale z wiatrem. Poszedł spowrotem do domu. Widziałam, że jest zły, pewnie nie tego się spodziewał. Że będę chciała tu posiedzieć dłużej niż trzy minuty. Zawodze go. A mogłabym tu zostać. Wichura która przetacza się nad moją głową napawa jakimś swego rodzaju spokojem. Zupełnie nie ogarnia tego, że ja właśnie się tak czuję. Przez pięć sekund jest błoga cisza i jest nawet całkiem przyjemnie a za chwilę wzmaga się wiatr i chce wyrwać mnie z korzeniami. A z oczu wyciska łzy bez mojego udziału i pozwolenia. Nie potrafię tego kontrolować. Źle mi z tym. Read More »

Wczoraj się cieszyłam, naprawdę. Szczerze. Jeszcze czuję ten wyjątkowo ciepły wiatr jaki towarzyszył mi gdy wracałam do domu późno wieczorem. Bardzo przyjemne uczucie. Ale dziś... jestem totalnie zmęczona dzisiejszym dniem. Odkąd się obudziłam czuję napięcie wokół mnie. Jakby zaraz, za sekundę, gdy tylko na chwilę się odwrócę i stracę czujność, miało coś jebnąć. Jestem wyczerpana ostrożnością w dobrym zachowywaniu się i uśmiechaniu się. To dopiero początek "świąt", a ja już mam dosyć. Bardzo nie chce tu być.

Dziś był ostatni dzień w mojej obecnej pracy. Nie uważam, że był to jakiś wyjątkowy dzień. Dzień jak co dzień, te same obowiązki, te same twarze ludzi i to samo moje zaangażowanie, jak zawsze na sto dziesięć procent. Z lekką rezerwą, zawahaniem oraz robiąc kilka głębokich wdechów opróżniłam swoją szafkę do zera i zdjęłam swoje imię z metalowych drzwiczek. A ponad godzinę temu ostatni raz zamknęły się za mną drzwi i zapiszczał alarm komunikujący, że budynek się zazbroił. 

Czuję radość jak już dawno nie czułam.

Czuję wolność jak już dawno nie czułam.

Czuję ekscytację jak już dawno nie czułam.

Ale też, strach i niepewność zresztą jak prawie codziennie. Tylko bardziej. Nie wiem co będzie, kompletnie nie mam pojęcia, ale cieszę się. Bo to w czym tkwię teraz jest nie do przetrawienia.

Choć nadal, siedząc na kanapie po drugiej zmianie zastanawiam się czy aby na pewno wszystko zrobiłam i wszystko pozamykałam. Ciekawe kiedy do mojego mózgu dojdzie, że może już sobie odpuścić.  Read More »