Dziś był ostatni dzień w mojej obecnej pracy. Nie uważam, że był to jakiś wyjątkowy dzień. Dzień jak co dzień, te same obowiązki, te same twarze ludzi i to samo moje zaangażowanie, jak zawsze na sto dziesięć procent. Z lekką rezerwą, zawahaniem oraz robiąc kilka głębokich wdechów opróżniłam swoją szafkę do zera i zdjęłam swoje imię z metalowych drzwiczek. A ponad godzinę temu ostatni raz zamknęły się za mną drzwi i zapiszczał alarm komunikujący, że budynek się zazbroił. 

Czuję radość jak już dawno nie czułam.

Czuję wolność jak już dawno nie czułam.

Czuję ekscytację jak już dawno nie czułam.

Ale też, strach i niepewność zresztą jak prawie codziennie. Tylko bardziej. Nie wiem co będzie, kompletnie nie mam pojęcia, ale cieszę się. Bo to w czym tkwię teraz jest nie do przetrawienia.

Choć nadal, siedząc na kanapie po drugiej zmianie zastanawiam się czy aby na pewno wszystko zrobiłam i wszystko pozamykałam. Ciekawe kiedy do mojego mózgu dojdzie, że może już sobie odpuścić.